Nielegalna noc”, czyli jak głosi zapis na facebookowej stronie wydarzenia: „Cykliczny zlot miłośników motoryzacji, pięknych kobiet oraz dobrego upalania ;D”
Nie będę zbyt odkrywczy jeżeli stwierdzę, że Facebook to potężne medialne narzędzie. Przykładów można namnażać bezliku. Illegal Night i imprezy tego typu są świetnym na to przykładem. Wystarczy pomysł, hasło, kilka fotek, strona wydarzenia i trochę czasu, aby internetową „pocztą pantoflową” informacja rozeszła się lotem błyskawicy. Jednak nie wszystkie facebookowe „imprezy” powodują frekwencje powyżej 1000 osób. Przepis na sukces musi posiadać jeszcze jeden ważny element, mianowicie: podatny grunt. Puenta mojego przydługiego wstępu zamyka się w słowach: „ludzie chcą tego typu imprez”. Warto się nad tym (choć przez chwilę) zastanowić. Dlaczego zamiast „Illegal Night” nie ma „Legal Night”. Dlaczego łatwiej jest pakować pieniądze podatników (czyli nasze) w piłkę nożną niż zadbać o tych którzy wolą motoryzację..
..i stało się… zacząłem wylewać żale, choć nie to było moim celem.
Ta dziwna dysproporcja coraz częściej jest ostatnio komentowana. Z tego powodu (pomimo tego, że pokusa jest bardzo silna) postaram się nie pisać o tym, a skoncentrować się na samej imprezie.
Miałem już okazje uczestniczyć w kilku tego typu wydarzeniach i zawsze mam podobne odczucia. Najlepiej je opisuje zlepek takich słów: „klimatyczny piknik motoryzacyjny”, ewentualnie można jeszcze dodać słowo „nocny”. Zawsze jest podobnie: „banda” pozytywnie zakręconych ludzi spotyka się we wcześniej umówionym miejscu, przede wszystkim żeby zobaczyć, że nie są jedyni i takich „motoryzacyjnie zwichniętych” jest więcej.
Auta, które się pojawiają są tak różnorodne, że każdy znajdzie coś ciekawego do oglądania. Krocząc wzdłuż parkingu pod Tesco, obok nowoczesnego mocno stuningowanego auta można było obejrzeć fajnego klasyka, kilka kroków dalej warto było przystanąć, żeby posłuchać muzyki z systemu nagłośnienia, którego nie powstydziła by się niejedna sala koncertowa. Dalej kilka ciekawych aut w prawie fabrycznej konfiguracji, kilka mocno dłubniętych i furka z otwartym bagażnikiem, w którym na olbrzymim monitorze można pograć w gry – oczywiście załadowana gra to wyścigi samochodowe. Wszędzie wyluzowany i jakby niespieszny nastrój, który nazwałbym właśnie „piknikowym”. Podsumowując: pozytywny nastrój.., pozytywny klimat.. i pozytywni ludzie.
Myślałem długo czy napisać również o policji, o ich wzmożonych kontrolach, o przenosinach pod Della, o ślizganiu się po tamtejszym rondzie.. ale postanowiłem nie poruszać tego tematu, żeby nie wkręcać się ponownie w moje żale dotyczące pakowania pieniędzy w te same studnie bez dna co zawsze i ciągłe pomijanie nas wszystkich – pozytywnie zakręconych motoryzacyjnie. Wiadomo przecież, że łatwiej jest zamknąć kolejny obiekt jak w przypadku toru w Lublinie, niż pomyśleć o jego ratowaniu.
..i znowu zacząłem z żalami
Łódź, Warszawa, czy pewnie każde inne większe miasto w Polsce ma ten sam problem… W wawie kiedyś było cargo, zdala od zabudowań, policja też się nie czepiała za bardzo… Dziś ludzie próbują wznowić ten klimat pod marketami, a tam policja zjawia się na 2h przed planowanym rozpoczęciem „imprezy”…
To jest jak likwidowanie objawów choroby zamiast ją wyleczyć. Wezwijmy policje i powiedzmy w wiadomościach że piraci drogowi i inni popaprańcy stwarzają zagrożenie i zakłócają porządek… Zacytuję (z pamięci) Hołowczyca: „spróbujmy skanalizować energie tych młodych ludzi dając im możliwość zabawy w bezpiecznych warunkach”