Kupując stare auto liczyłem się z wydatkami, choć nie sądziłem że pierwsze zasilą budżet miasta (mała dygresja) – powinienem jednak zacząć od początku.
Dwa dni po zakupie auta (nadal pod dużym wrażeniem jego mocy) odwiedzałem znajomych aby docenili mój jakże świetny zakup. Podczas jednej z przejażdżek przywitał mnie obraz którego tak się boją wszyscy kierowcy, piszę „wszyscy kierowcy” ponieważ nie wierze że są osoby które nie stresują się widząc policjanta wybiegającego zza krzaka z lizakiem w ręku i triumfalną miną mówiącą: „mam Cię przestępco”.
W zaistniałej sytuacji pozostało mi tylko jedno wyjście – zjechać do bandy na spotkanie z przemiłą parą funkcjonariuszy. Będąc dokładnym powinienem wspomnieć że miałem alternatywę – ucieczkę, jednak nie raz widziałem w telewizji (a wszyscy wiedzą że w telewizji nie kłamią) pościgi za takimi uciekinierami: całą masę radiowozów, helikoptery, policjantów… wolałem nie ryzykować.
„Dzień dobry. Młodszy aspirant *Jan Kowalski z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi” – to jest regułka którą słyszy się tylko w programach typu „Uwaga Pirat”. Ja usłyszałem coś w rodzaju „..wód rejestracyjny i oc”, ponieważ policjant zaczął mówić zanim w ogóle zbliżył się do auta. Choć to tylko teoria uznałem że zrobił to dla mojego dobra, aby cała akcja przebiegła szybko i sprawnie. Postanowiłem odwdzięczyć się za jego troskę i najmilej jak tylko potrafiłem (w zaistniałej sytuacji) powiedziałem „dobry wieczór panu” jako że pora dnia wskazywała na zwrot dotyczący wieczora. Niestety cały czar miłej atmosfery prysł kiedy usłyszałem zarzuty przekroczenia prędkości i znamienne zdanie: „gdzie się panu tak spieszy, panie… (drobne zerknięcie w moje prawko) Adamie” i nie czekając na moją odpowiedź tonem typowym dla strażnika ładu i porządku pouczył „Zapraszamy do radiowozu”. Swoją drogą ciekawe dlaczego policjant użył liczby mnogiej.
W radiowozie usłyszałem że moje skromne 82 km/h będzie mnie kosztować 200zł i 4 punkty karne. Nie pomogły tłumaczenia że to nowy samochód (przynajmniej dla mnie), że wcześniej jeździłem tylko maluchem, że nie mam pieniędzy, że studiuję, że proszę o wyrozumiałość czyli standardowe biadolenia.
Na odchodne usłyszałem tylko: „i na przyszłość panie kierowco – proszę okiełznać tego Rumaka”.
*Jan Kowalski – dane nie zupełnie prawdziwe, za przypadkowe zbieżności nazwisk nie odpowiadam
Jak to, dlaczego użył liczby mnogiej? „My, jaśnie oświecony, młodszy aspirant…” 😛 Natomiast pytanie dokładnie w formie „gdzie się pan/pani tak spieszy” jest chyba dalszym ciągiem tej obowiązkowej formułki, bo zadawali mi je ZAWSZE, przy czym chyba nie ma w kodeksie miejsca mówiącego o konieczności odpowiedzi albo odpowiedzi cenzuralnej, więc możliwe, że kiedyś – zamiast pokornej opowieści skąd, dokąd, po co i dlaczego – wymsknie mi się po prostu, że „do dupy” 😉