Półtora roku jeździłem, raz mi się udało bez naprawy przejechać 400 km, a tak to w jednej skrzynce miałem narzędzia, w drugiej części zapasowe. Psuł się cały czas. Doszedłem do takiej wprawy, że w ciągu godziny potrafiłem zdemontować silnik, skrzynię biegów i z powrotem zmontować…
Początkowy cytat to tylko wstęp do ciekawej historii stanowiącej kolejną odsłonę badań losów Mikrusów tym razem w wyjątkowo rzadkiej wersji kabriolet. Czytając tę historię możemy spojrzeć na unikatowy pojazd z trochę innej perspektywy. Posiadacze starych samochodów często zapominają o tym że był czas kiedy ich wychuchane cacuszka stanowiły po prostu środek transportu.
Oficjalna zapowiedź artykułu brzmi tak:
Kolejna rocznica oficjalnej prezentacji 14 egzemplarzy Mikrusa, w tym dwóch w wersji kabriolet, zbliża się wielkimi krokami. Z tej okazji, autorzy bloga „Był sobie Mikrus„, Bartosz Winiarski oraz Mieczysław Płocica, przygotowali dla miłośników motoryzacji i Mikrusa MR-300 niespodziankę. Na swoim blogu publikują tekst o Mikrusie kabriolecie, będący opisem użytkowania tego samochodu, bogato ilustrowany zupełnie nieznanymi wcześniej fotografiami.
..ale nie dajmy się zwieść informacji o rocznicy jakiejkolwiek prezentacji, powód moim zdaniem jest zupełnie inny.. Autorzy jako fani rodzimej motoryzacji posiadają rzadki dar polegający na chęci zdobywania i dzielenia się swoją wiedzą, a każdą zdobytą informację najchętniej przekażą w trybie „natychmiastowym”, jeśli przy okazji zgrały się jakieś daty to tylko szczęśliwy zbieg okoliczności.
Poniżej kilka fotek dla zaostrzenia apetytu..
..i oczywiście link do artykułu, do przeczytania którego gorąco zachęcam: „Historia Mikrusa kabrioletu – kolejne elementy układanki”
Szczerze mówiąć nie słyszałem wcześniej o mikrusie 🙁 , ale zdaje się grał w paru filmach 😉